BOOK TAG: Czytelnicze nawyki




     Nasz blog, jak już zapowiedziałyśmy, nie ma dotyczyć bezpośrednio nas. Tagi, które będziemy na nim od czasu do czasu umieszczać, pełnią funkcję swoistego poznania naszego stosunku do książek oraz samego czytania. Przy okazji pozwolą wam lepiej nas poznać.
     Zaczynamy od tagu najbardziej ogólnikowego - książkowych nawyków. Miłej lektury!

     1.Czy masz w domu konkretne miejsce do czytania?

     Powiedzmy, że tak. Konkretnie rzecz biorąc, dwa miejsca - mój pokój oraz fotel w salonie. W tym drugim już dawno nie czytałam, jednak przez długi czas stanowiło ono dla mnie najbardziej "czytelnicze" położenie. To dość paradoksalne, bowiem mam sporą rodzinę i w salonie praktycznie zawsze panuje tłok. Jestem jednak na tyle do niego przyzwyczajona, że nie przeszkadza mi on w skupieniu się na lekturze.
     I tak, i nie. W moim obecnym trybie życia, kiepskim pomysłem byłoby ograniczanie swojego życia książkowego do jednego, wybranego miejsca. To mogłoby grozić... zaprzestaniem czytania! A na to przecież nie mogę pozwolić. Choć jeszcze do pewnego czasu, należytą uwagę książkom mogłam poświęcić tylko w moich czterech ścianach. W tym momencie mogę pewnie przyznać, że moim ulubionym miejscem do czytania jest autobus. Tak, zwykły miejski w autobus, w którym szarpie, jest nieustanny tłok i często nieciekawie pachnie. To absurd, ale właśnie tam moje doznania książkowe są najobfitsze.

     2.Czy w trakcie czytania używasz zakładki, czy przypadkowych świstków papieru?

     Jest to zależne od tego, czy mam przy sobie zakładkę, czy też nie. Jeśli nie, wtedy wystarczy mi przypadkowy świstek papieru, paragon, cokolwiek. Byle nie odgniotło się to na stronie lub niekorzystnie wpłynęło na aparycję książki.
      Oczywiście, że używam zakładek! Jestem tym typem, który wybiera się na różnego typu imprezy chociażby tylko po to, by zgarnąć gratisowe zakładki. Co więcej, przed przystąpieniem do czytania starannie wybieram tę, która najlepiej komponuje się z okładką, a czasem treścią książki. I to wcale żadna błahostka! Zdarza się, że sprawę musi przesądzić odcień konkretnej barwy. Ten drobny pedantyzm wcale nie świadczy, że z równą dokładnością podchodzę do poznawanej treści... Ale to odrębny temat (wcale nie mniej ważny), który warto zachować na inną okazję.

     3.Czy możesz po prostu skończyć czytać książkę? Czy musisz dojść do końca rozdziału lub okrągłej liczby stron?

     Staram się przerywać czytanie przy końcu rozdziału, lecz nie zawsze jest to możliwe. W takich sytuacjach próbuję chociaż skończyć czytać konkretny dialog lub dłuższy akapit. Przyznaję jednak, że nie cierpię, kiedy ktoś przerywa mi poznawanie lektury. Szczególnie, gdy, nawiązując do odpowiedzi na pierwsze pytanie, siedzę sama w pokoju. Opanowuje mnie wtedy skrajne zirytowanie, niekiedy nawet złość. Powinno być prawnie zakazywane przerywanie komuś czytania. Chyba, że książka to prawdziwy gniot. W takim wypadku przeszkadzanie jest wskazane i mile widziane.
     Z reguły nie wyobrażam sobie przerwać czytania chociażby w trakcie strony (kto tak postępuje?!). Sama ta myśl sprawia, że zaczynam odczuwać swoisty dyskomfort. Wyznacznikiem, który sprawia, że ze spokojnym sumieniem mogę odłożyć książkę, jest najczęściej rozdział. Ten system ma oczywiście również złe strony. Nie raz dnia następnego musiałam ponownie przerabiać ostatnie akapity poprzedniego rozdziału. Ale w gruncie... Wszyscy wiemy, co robi niedbały. Wyjątkiem od tej zasady są oczywiście szkolne lektury, które zresztą podlegają zupełnie innym prawom, niż reszta literatury z którą się stykam.
      
   4.Czy pijesz albo jesz w trakcie czytania książki?

     Jedzenie lub picie w trakcie czytania?! Toż to niedopuszczalne wykroczenie, na które nie może sobie pozwolić żaden szanujący się książkoholik! Z drugiej strony zdarza mi się czytać na głos, co samo w sobie dyskwalifikuje opcję jedzenia, czy też picia. Zresztą książka to książka, "to co innego niż inne rzeczy", tak? Warto zatem oddać tej czynności sto procent skupienia, a nie rozpraszać się czymś tak przyziemnym jak jedzenie. Czy też picie.
     A ja przyznaję, że czasem zdarza mi się jeść coś lub pić podczas czytania. Najczęściej jest to jakaś przekąska albo ciepła herbata. Nigdy jednak nie pozwalam sobie dotykać stron zabrudzonymi dłońmi, zaś podczas picia zachowuję wszelaką ostrożność. Nie wybaczyłabym sobie zniszczenia książki przez swój nieposkromiony apetyt.

     5.Czy jesteś wielozadaniowa? Potrafisz słuchać muzyki lub oglądać film w trakcie czytania?

     Podobnież, większość kobiet posiada podzielną uwagę. Ja także się do nich zaliczam, przynajmniej, jeśli chodzi o czytanie i słuchanie muzyki. Z filmem byłoby pewnie trudniej, choć może dałabym rady. Preferuję jednak skupienie się na fabule jednego dzieła i lepsze zrozumienie go, niż dzielić atencję pomiędzy parę rzeczy. Nie przyniosłoby to większych rezultatów, a obcowanie ze sztuką przecież tak ma na nas oddziaływać - coś w nas zmieniać, zmuszać do refleksji. Bez skupienia nic nie osiągniemy.
     Ależ oczywiście, że tak! Choć niezupełnie. Uwielbiam słuchać muzyki podczas czytania. Często to ona nadaje jakiejś lekturze niepowtarzalny klimat. Konkretne utwory łączą się nieokreśloną nicią z konkretnym dziełami. To niesamowite doznanie, wracać do wybranego utworu i na te zaledwie trzy minuty przywołać jak na dłoni, całą historię związaną z pewną książką. To oczywiście nie tyczy się równoczesnego oglądania i czytania. Nie potrafię tak funkcjonować, wiąże się to (przynajmniej u mnie) z lukami i w lekturze i w seansie. Toteż nie polecam. Myślę, że o niebo lepiej skupić się na jednym, acz dobrze.

     6.Czy czytasz jedną książkę, czy kilka na raz?

     Bardzo rzadko zdarza mi się czytać na raz więcej niż jedną książkę. Co innego bowiem dzielić uwagę na czytanie i słuchanie muzyki, a co innego poznawać w podobnym czasie dwie, różne książki. Każda pozycja wymaga atencji, nie tylko jej połowy.
     Na raz? Na raz czytam jedną książkę, oczywiście. Ale, ale... Mam brzydką, niegodziwą skłonność do porzucania nieciekawej lektury na rzecz innej, lepszej. Obiecuję sobie wówczas, że potem do niej wrócę. Ale chyba jestem niesłowną istotą, gdyż obecnie na mojej półce leżą dwie książki, które "czytam" już... Już ponad rok.
     
    7.Czy czytasz w domu, czy gdziekolwiek?

     Gdziekolwiek. Jestem w stanie czytać i w domu, i w szkole, i w księgarni. Hałas w tle szczególnie mi nie przeszkadza, tak długo, jak ktoś nie kieruje swojej uwagi bezpośrednio na mnie. Istnieje jednak miejsce, w którym nie mogę czytać, choćbym tego chciała - samochód. Niegdyś cierpiałam na koszmarną chorobę lokomocyjną. Teraz mi ona przeszła, acz pozostała mi po niej niemożność czytania podczas jazdy, gdyż w jednej chwili zaczyna boleć mnie głowa i robi mi się niedobrze.
     Absolutnie gdziekolwiek. Książka moim towarzyszem podróży, zawsze obok, jak dobry przyjaciel.

     8.Czytasz na głos, czy w myślach?

     W myślach. Na głos czytam jedynie wiersze oraz własne dzieła. Dzięki temu łatwiej wyłapać mi, czy popełniłam po drodze jakieś błędy gramatyczne bądź stylistyczne.
      I w myślach, i na głos. Rytm mojemu czytaniu nadają okoliczności. Tańczę, jak zagrają mi okoliczności. To chyba zresztą naturalne, że nie urządzę sobie konkursu pięknego czytania o szóstej rano w miejskim autobusie, czy też na ławce w parku. Choć kto wie... To wbrew pozorom mogłaby być niezła promocja czytelnictwa! Warto rozważyć ten temat i zorganizować kiedyś taki... Happening? W domu natomiast bardzo lubię czytać na głos, lubię słyszeć swój głos... To pozwala mi się lepiej skupić. Zatem czytam na głos, zwłaszcza te cięższe tematycznie lektury.

9.Czy czytasz naprzód, poznając zakończenie? Pomijasz fragmenty książek?

      Och, w życiu. Nie pozwoliłabym sobie z pełną świadomością na spoiler, nieważne, czy książka mnie nudzi, czy ciekawi. Rozwiązania fabularne poznam w swoim czasie, zaś wcześniej posiłkuję się jedynie własnymi domysłami. Tylko w przypadku bardzo słynnych serii, do których jestem sceptycznie nastawiona, nie przeszkadza mi dowiedzenie się, jak rozwiązał się ten czy tamten wątek.
     Czy wystawiam się na lincz? Nie, nie sądzę. Otóż zdarza mi się zaglądać do środka lektury, rzucać okiem na losowe fragmenty... No i to tajemnicze, magiczne... ostatnie zdanie. Zakazany owoc z prawdziwego zdarzenia. Więc zawsze, czy to pod pretekstem zerknięcia, ile książka ma stron, czy są jakieś podziękowania... Zawsze to oko niefortunnie przyklei się do ostatniego zdania. Które często zdradza zbyt wiele. No i cóż mi pozostaje? Chyba jedynie pluć sobie po brodzie. Jednak ja walczę i nie przejmuję się porażkami! Więc z reguły staram się sobie nie psuć niespodzianek. Z lepszym i gorszym skutkiem.

      W imieniu nas dwojga dodam zaledwie, że było to nasze pierwsze, oficjalne doświadczenie w kwestii TAG-ów wszelkiej maści. O dziwo obie jesteśmy zdania, że był to bardzo przyjemny i ciekawy eksperyment. Zachęcamy do komentowania, konfrontowania naszych nawyków z waszymi i oczywiście dyskutowania.
 SkrytyHipokryta i Laptopcjusz

Komentarze

Popularne posty