NERVE - Wchodzisz w to?


     Nerve to gra. Wciągająca, elektryzująca i odkrywająca w nas pokłady adrenaliny. Kusi niezwykłymi nagrodami i przygodą, której każdy młody człowiek podświadomie szuka. 
     Kiedy złapie w swoje macki ofiarę, nie odpuszcza. Ofiara musi doprowadzić grę do końca. I choć gdzieś przed oczami uczestników migocze informacja, że w każdej chwili mogą zrezygnować, to nie do końca jest to prawdą. Jako obserwator mam wrażenie, że za istnieniem gry Nerve stoi sztab nieprzeciętnie inteligentnych ludzi, którzy są doskonale obeznani z definicją słowa "manipulacja". Przez co gra jawi się jako jeszcze bardziej wciągająca i elektryzująca, co w końcu może doprowadzić do zguby. Nerve to tylko gra, kłamstwo, pozory dla uciechy tłumu! A co jeżeli prawda okazuje się inna?
     Vee to nastoletnia dziewczyna, która od zawsze żyje w cieniu swojej przyjaciółki Sydney. Jest ułożona, choć równocześnie skrywa sekret, przez który to jej relacje z rodzicami zostały w przeszłości mocno nadszarpnięte. Teraz robi wszystko, by naprawić stary błąd - między innymi stając się jeszcze bardziej niezauważalną przez otoczenie. Wszystko jednak zmienia się w chwili, gdy postanawia, na przekór innym i samej sobie, zostać uczestniczką gry Nerve. Wystarczy zaledwie kilka dni, by z mało popularnej charakteryzatorki, dziewczyna przeobraziła się w znaną ryzykantkę. Tylko czy ta przemiana jest warta ceny, jaką bohaterce przyjdzie za nią zapłacić?
     Główna bohaterka wbrew obecnemu "fenomenowi" na kompletnie odrealnionych bohaterów, okazała się być bardzo ludzką postacią - posiada zarówno wady i zalety. Dzięki czemu polubiłam ją, a nawet byłam w stanie się z nią utożsamić. Ja także odbieram Vee pozytywnie, głównie ze względu na to, że w pewnych aspektach jesteśmy podobne. Ja też nie wyróżniam się z tłumu, zawsze stoję w cieniu i wolę nie odstawać. Z pewnością jednak nigdy nie dołączyłabym do Nerve, bo jestem po prostu tchórzem.
     Bohaterka znajdowała się w nieciekawej sytuacji, w sytuacji, w której przynajmniej ja nigdy nie chciałabym się znaleźć. Zawsze w cieniu wspaniałej, pięknej, utalentowanej przyjaciółki. Czy to nie jej zadanie by wspierać i cieszyć się sukcesami Sydney? Skoro przez całe życie pracowała na cudzy blask, głupio byłoby teraz chcieć czegoś dla siebie. To mogłoby zostać źle odebrane. Mimo to Vee nie chłonęła paląca zazdrość, a radziła sobie całkiem nieźle. Niestety nie wystarczyło jej siły, by po prostu porozmawiać z Sydney, od serca, i dojść do wzajemnego porozumienia. Co w takim razie? W takim razie Vee stała się idealną ofiarą dla Nerve - gry, która mogła jej pozwolić zaistnieć, zapomnieć i znaleźć swoje pięć minut. A jak się stało?
     To zależy, na który fragment opowieści spojrzymy. Początek rozgrywki nie zapowiada nic złego. Ot, wyzwanie polega na oblaniu się wodą i powiedzeniu "od zimnej wody robię się gorrrrąca". Może brzmi to zawstydzająco, ale nie brutalnie czy strasznie. W związku z tym Vee, choć kosztuje ją to przełamanie barier, wykonuje zlecone wyzwania. Zyskuje przy tym popularność, a jej czyny są dokumentowane przez Obserwatorów. Otaczająca ją grupa daje jej poczucie bezpieczeństwa i swego rodzaju bezkarności. Niestety jednak, ów "bezpieczeństwo" pryśnie szybko niczym mydlana bańka.
     Myślę, że Vee od samego początku wiedziała, na co się pisała. Każde kolejne wyzwanie wiązało się ze wzrostem poziomu trudności. Kilkakrotnie włączała się jej czerwona lampka: Chyba najwyższa pora odpuścić. Ale tu w końcu odezwała się nasza ludzka natura. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, i to sprawdziło się stu procentowo u głównej bohaterki, która mimo niepewności, weszła w paszczę lwa.
     Jestem ogromną fanką wszelkich motywów gier w książkach, sytuacji, w których bohaterowie zostają zmuszeni do wykonania niewygodnych zadań, które często są sprzeczne z ich osobowościami. Dlatego kontent tej pozycji zupełnie mnie zauroczył i po prostu zepchnął w cień liczne negatywne opinie, z którymi się spotkałam.
     Teraz dochodzę do wniosku, że świetnie sprawdziłabym się w rzeczywistości Nerve jako obserwator. Muszę przyznać, że dziwną satysfakcję sprawia mi oglądanie cudzych zmagań. W tym momencie poczułam się... co najmniej skonsternowana. Ja też...
     Nie widzę się ani w roli Obserwatora, ani w roli uczestnika takiej gry. Moja ostrożna natura i świadomość tego, przez co przechodzili poprzedni gracze, nie pozwoliłaby mi na to. A od oglądania czyjś zmagań robiłoby mi się słabo oraz niedobrze.
      Najbardziej w Nerve zaimponowało mi napięcie i sposób, w jaki Jeanne Ryan stopniowo je dawkowała. Pokazywała nam, jak Vee wykonuje kolejne zadania, jak zacieśnia się jej relacja z partnerem od misji, Ianem, jednak wciąż gdzieś w tle dało się słyszeć pikanie, ostrzegające przed skutkami gry. Ostatnie rozdziały - chapeau bas! Już dawno nie wciągnęłam się tak w akcję, a moje serce nie biło tak szybko z powodu coraz gęstszej atmosfery.
     Tym bardziej jestem trochę zła na autorkę za prolog, który niejako zapowiada nam, w co przekształci się Nerve. Myślę, że książkę lepiej czytałoby mi się bez niego, wtedy lepiej odkrywałoby mi się grę oraz śledziło, jak z niewinnej rozrywki staję się ona... Kiedy sięgniecie, sami zobaczycie. Nie zgodzę się z twierdzeniem, iż prolog był w tej książce zbędny. Celem prologu jest przyciągnięcie, zaintrygowanie... Dlatego uważam, że w przypadku Nerve zdecydowanie wywiązał się on ze swojego zadania.
     Jeanne Ryan sprawnie operuje słowem i podobnie jak gra Nerve wciąga swoje ofiary, tak ta książka chwyta potencjalnych czytelników i nie wypuszcza. Rzeczywiście lekturę bardzo szybko się czyta, a ja spędziłam ten czas zaskakująco przyjemnie. Potwierdzam, książka wchłania i trzeba być albo zmęczonym, albo mieć do zrobienia coś bardzo istotnego, żeby się od niej oderwać.
     Zakończanie okazało się dla mnie typowo nietypowe. To sformułowanie jest dla mnie bardzo jasne, ale zdaję sobie sprawę, że dla was wcale takie nie musi być. Co to zatem znaczy? To znaczy, że faktycznie, nie spodziewałam się go zupełnie. Ale na swój sposób rozczarowało mnie. Ponieważ gdyby dłużej nad tym pomyśleć, okazało się bardzo sztampowe. Pomysł na książkę był oryginalny, więc spodziewałam się zakończenia, które wryje mnie w fotel, zostawi z pustką w głowie i jednocześnie sprawi, że ta książka długo ze mną zostanie. Paradoks, prawda? Ostatecznie zakończyłam tę książkę z lekkim skrzywieniem na twarzy i kołatającą się myślą: "Miało być inaczej". Fakt, iż zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało, wcale nie znaczy, że podobnie stanie się z wami. Jestem swoistym... koneserem zakończeń i w gruncie rzadko pozostaję zadowolona po zamknięciu książki. Mimo wszystko uznaję Nerve za całkiem niezłą pozycję i wcale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Dla mnie zakończenie było świetne. Prędkie, napięte, emocjonalne. Świetnie uzupełniło wcześniejsze rozdziały i zostawiło mnie z mocno bijącym sercem.
     Reasumując, książka nie powali bardzo wymagających czytelników w tym gatunku. Została wykreowana w sposób przystępny dla młodzieży. Niewiele w niej było przemocy, która mogłaby negatywnie wpłynąć na naszą psychikę. Nie do końca... Ale bardzo dobrze, że przemoc tę ukazaną jako coś wynaturzonego, złego. Całe Nerve to swego rodzaju ostrzeżenie dla młodych, żeby uważali, na co się piszą. W XXI wieku, kiedy technologia idzie do przodu, wszystko jest możliwe i taka rozgrywka jak ta ukazana w lekturze może niegdyś faktycznie powstać. Dlatego gorąco ją polecam, bo poza mile spędzonym czasem, Nerve pełni też funkcję dydaktyczną. Książka adresowana była do młodych odbiorców i myślę, że to grono będzie szczerze usatysfakcjonowane po lekturze.

SkrytyHipokryta i Laptopcjusz 
      

Komentarze

Popularne posty